Logo tylkoskoki

13728424 1796954663869298 1074355233 o 

O pierwszej wygranej w Grand Prix, pracy w SK Nowielice i planach noworocznych rozmawiamy z Jankiem Bobikiem. 

Tylko Skoki: Odnotowałeś największy awans w rankingu PZJ w sierpniu z 30 na 18 miejsce, obecnie zajmujesz w nim 15 miejsce. Czy ten rok był dla Ciebie w jakiś sposób przełomowy?

Jan Bobik: Ten rok był dla mnie przełomowy, ponieważ w maju po raz pierwszy w życiu udało mi się wygrać Grand Prix w Drzonkowie. To były majowe zawody, gdzie startowałem na Farmerze. Nie ukrywam, że długo czekałem na to zwycięstwo, bo większość dobrych zawodników w moim wieku już wcześniej zaliczyło wygrane w konkursie Grand Prix. Ja musiałem na to dłużej poczekać. Było warto. Myślę, że najtrudniej wygrać to swoje pierwsze Grand Prix. W tym roku udało mi się również odnieść kilka sukcesów w konkursach zaliczanych do rankingu Longines podczas startów w Ciekocinku. 2015 rok był dla mnie nieudany także cieszę się, że ta praca którą wykonywałem od poprzedniego sezonu przyniosła efekty.

TS: Wygrałeś już dwie potęgi skoku. W Poznaniu pokonałeś mur o wysokości 200 cm. Lubisz takie wysokościowe wyzwania?

JB: Podczas Cavaliady w Lublinie założyliśmy się z tatą, że nie skoczę takiej wysokości. Założyłem sobie żeby skoczyć minimum 200 cm, tata tylko mnie jeszcze bardziej zmotywował. No i się udało. W Lublinie była to moja i Santisy pierwsza potęga, kolejna udana była w Poznaniu. Zobaczymy czy w Warszawie uda się taki wynik podciągnąć. Osobiście traktuję ten konkurs jako rozrywkę i możliwość sprawdzenia siebie i konia. Taka dwumetrowa ściana robi wrażenie, zawsze jest jakaś obawa, że coś może pójść nie tak. Jednak jak już nad nią przelatywałem to czułem satysfakcję, że mój koń tak mi zaufał. Wiem, że zdania na temat tego pokazu są podzielone. Ja jednak uważam, że jeśli koń jest dobrze przygotowany i zdrowy, to potęga skoku trzy razy w roku mu nie zaszkodzi. Trzeba być bardzo odważnym i mieć odważnego wierzchowca żeby wspólnie pokonać tak wysoką barierę.

fullsizeoutput 9d1

TS: Farmer, Santisa i Chacco Amicor. Który z nich ma według Ciebie największy potencjał?

JB: Obecnie mam dużo koni w treningu, najlepsze z nich to Santisa, Farmer, Chacco Amicor i Chacco Amicor ZM. Moim numerem jeden jest Farmer. To na nim zdobyłem najwięcej punktów do rankingu Longines. Santisa to koń numer dwa, jednak jest to wierzchowiec na polskie Grand Prix 145 cm. Największą nadzieję wiążę z dwoma 7-letnimi Chaccami, ale to Chacco Amicor według mnie będzie numerem jeden w tym kolejnym roku.

TS: Twój ojciec jest srebrnym medalistą olimpijskim z 1980 roku. Jaki ma wpływ na Twoją karierę?

JB: Wszystko co potrafię z końmi, moje wszelkie umiejętności, znajomości i wiedzę zawdzięczam tacie. Jest trenerem i hodowcą. Tak naprawdę jest ekspertem w każdej dziedzinie związanej z końmi. Bardzo mnie wspiera. Jest moim trenerem, ale też jeździ moje konie. Czasem się śmiejemy, że mam najlepszego berejtra w Polsce. Jak taty nie ma ze mą na zawodach to wspiera mnie kolega Wojciech Wojcianiec, który zawsze służy dobrą radą. Wiele osób pyta czy nie przeszkadza mi to, że zawsze jak startuję na zawodach zamiast mówić o moich osiągnięciach jest mowa o srebrnym medalu z Igrzysk Olimpijskich taty. Ja jednak nie mam z tym problemu, jestem z niego bardzo dumny. Zawsze na pierwszym miejscu będzie wynik ojca dopóki nie uda mi się go poprawić. Tata zawsze mi powtarza - jak zdobędziesz złoto na olimpiadzie, to wtedy pogadamy (śmiech).

TS: Nazwisko Bobik kojarzy się z tradycjami jeździeckimi. Czy inni członkowie rodziny też wspierają Twoją działalność?

JB: Mój dziadek zawsze był związany z końmi, ale jako hodowca, nie sportowo. Wszyscy kojarzą też Jacka Bobika, mojego wujka. Wyniki i doświadczenie wujka bardzo szanuję, jednak mój tata skupił się na mnie, a ja na nim więc raczej na co dzień trzymamy się we dwójkę. Mamy taki rodzinny team - mój tata jest trenerem, ja zawodnikiem, a moja siostra luzakiem. W teamie zawsze musi być dobra atmosfera, dlatego jak czasem sprzeczamy się z tatą to zawsze wchodzi siostra, która łagodzi sytuacje. Wspiera mnie również moja mama, która przed laty była medalistką polski w gimnastyce sportowej i dobrze rozumie życie sportowca.

fullsizeoutput 9ce

TS: Jaka jest Twoja rola w Stadninie Koni Nowielice, w której jeździsz na co dzień?

JB: Jestem tam zatrudniony jako podstawowy jeździec. Mam cztery konie za Stadniny. Są to: Czabra, Santisa, Farmer i Iton, a oprócz nich jeżdżę też młode konie. Teraz pojawiły się nowe 3-4 latki, z którymi wiążę duże nadzieje. Jestem bardzo wdzięczny Stadninie, która jest moim głównym sponsorem.

TS: W jaki sposób jest zorganizowana współpraca z właścicielami koni?

JB: Razem z siostrą zajmujemy się współpracą z właścicielami rozpoczynając od wszelkich płatności, po ustalanie planów startowych. Mam z nimi bardzo dobry kontakt, Stadnina również. Właściciel wstawia konia do stajni, ja jeżdżę jednocześnie promując stadninę i konie, a stajnia ma zapełnione boksy. Także wszystko się pozytywnie zazębia. Najczęściej biorę w trening 5-6 latki, na których mogę w krótkim czasie rozpocząć starty na zawodach. Oprócz mnie konie jeździ mój tata i dwóch berejtrów.

TS: Masz 23 lata, a jesteś już pełnoetatowym pracownikiem. Nie myślałeś o tym, by najpierw pójść na studia?

JB: Skończyłem liceum i zdałem maturę. Najbliższe miasto w którym mógłbym rozpocząć studia to Szczecin, jednak wiązałoby się to z przeprowadzką. Wtedy do stajni byłoby daleko. Myślałem o studiach zaocznych, ale co weekend jestem na zawodach. Stwierdziłem, że trzeba podjąć decyzję - albo będę coś robić profesjonalnie, na 100% albo wcale. Dla mnie konie są najważniejsze, traktuję pracę jeźdźca poważnie i właśnie w tym chcę się rozwijać i z tego żyć. Wielu moich kolegów poszło na studia i są ze swoich wyborów niezadowoleni. Ja wiem co chcę robić. Rodzice wspierają mnie w tej decyzji, jednak mama bardzo nalegała, żebym szkolił swój język angielski i zrobił prawo jazdy na samochody ciężarowe. Ciężarówką jeżdżę sam, a z angielskim cały czas działam.

DSC00729

TS: Które z dotychczasowych sukcesów cenisz sobie najbardziej?

JB: Zdecydowanie zapadnie mi w pamięć moje pierwsze wygrane Grand Prix. Jak startowałem w zawodach to ciągle zajmowałem drugie, trzecie miejsce. Nigdy to pierwsze. Żeby wygrać trzeba zaryzykować, albo mieć dużo szczęścia jadąc zachowawczo. Po tej wygranej odblokowała się u mnie też taka bariera psychiczna, że jednak można wygrywać i niedługo później zwyciężyłem w kolejnym Grand Prix (ZO Kobylarnia - przyp. red.) Bardzo cenię też swoje występy w Ciekocinku. Wygrać coś w takiej światowej obsadzie to niesamowita radość. Pamiętam, jak przede mną jechała Beezie Madden w tamtym okresie dziesiąty jeździec na świecie, a zaraz po mnie startował Robert Smith.

TS: Dlaczego nie brałeś udziału w tegorocznych mistrzostwach Polski?

JB: Bardzo chciałem wystartować. Uwielbiam rywalizację i nie lubię odpuszczać. Posłuchałem się jednak bardziej doświadczonego taty, który powiedział, że więcej możemy zepsuć niż zdziałać. Stwierdził, że mam zbyt młode konie i lepiej będzie poświęcić kolejny rok na rozwój, trening i pojechać w następnym roku już bardziej doświadczonymi końmi. W 2017 roku na mistrzostwa Polski wezmę Chacco Amicora i Farmera. Posłuchałem się jego i jestem pewny, że wyjdzie tak jak ma wyjść, czyli po myśli taty.

TS: W takim razie gdzie w nowym roku będzie można Tobie kibicować, oprócz mistrzostw Polski? 

JB: Teraz nasze konie jadą do kliniki w Niemczech, w której cała jeździecka kadra bada swoje wierzchowce. Uważamy z tatą, że lepiej zapobiegać niż leczyć dlatego taki posezonowy przegląd powinien być zawsze wykonywany. To nam pokaże gdzie, który koń ma słabszy punkt i co trzeba poprawić. Potem jak wrócą konie to trenujemy na Cavaliadę do Lublina i potem do Warszawy. Razem z Wojciechem Wojciańcem w kwietniu jedziemy na tour do Włoch. Moim celem jest dostanie się na CSIO5* Sopot i pojechać na CSI4* do Poznania.

fullsizeoutput 9d0

TS: Czego według Ciebie brakuje dyscyplinie jeździeckiej w Polsce?

JB: Zbyt dużo błędów popełnia się w prowadzeniu koni. Nie w szkoleniu, ale w dobieraniu zawodów. Dobre wierzchowce są zbyt wcześnie sprzedawane, a na gorszych nie da się jeździć wyższych konkursów. Koń to dla jeźdźca podstawa, sami nie skoczymy tej przeszkody. To nie może być tak, że zawodnik wykona całą robotę, bo czasem też koń musi pomóc i dać coś od siebie. Myślę, że w Polsce powinno się trzymać dobre konie, a nie je sprzedawać. Powinno się dążyć do najpierw tego, by mieć jak najwięcej sukcesów, a nie jak najwięcej pieniędzy.

TS: Kto na co dzień wspiera Twoją jeździecką działalność?

JB: Moim głównym sponsorem jest stadnina Nowielice i właściciel dwóch Chacców - Zdzisław Mikuła, który współpracował już z moim wujkiem Jackiem Bobikiem i był właścicielem jego wszystkich dobrych koni. Rozpocząłem też współpracę z Panem Ryszardem Gardyjasem i Januszem Zybałą. Z Panem Zybałą działamy na zasadzie wspólników - on powierzył mi konie w trening żeby były jak najlepsze i startowały w mistrzostwach Polski i Mistrzostwach Świata Młodych Koni. Córkę Pana Zybały trenuje mój ojciec. We wszystkim pomaga mi tata, który o wszystkim decyduje. On dobiera konie, zawody, decyduje które kupić lub sprzedać. Człowieka z takim doświadczeniem nie wypada nie słuchać.

2

TS: Jaka rada od taty najbardziej zapadła Ci w sercu?

JB: Podstawową rzeczą w jeździectwie jest cierpliwość do koni. Jestem trochę nerwowy i szybko się stresuję jak coś mi nie wychodzi. Im dłużej mam z czymś problem, tym bardziej. Tata zawsze powtarza, że trzeba na spokojnie tak długo próbować, dopóki się nie uda. Zawsze mówi - to chodź, ja Ci pokażę, że się da. Przede wszystkim nic na siłę. Tata zawsze podkreśla, że nie powinno się robić tak, że koń w kółko skacze te same przeszkody i nic więcej. Świetną rzeczą dla niego jest cotygodniowy wyjazd w teren, który ma go zrelaksować. Taki wypad do lasu czy nad morze to dla konia i jeźdźca zabawa i oderwanie od codziennych treningów.

Rozmawiała Karina Olszewska.

Fot. Beata Wieczorkowska, Adrianna Michalska, Asia Bręklewicz, archwium prywatne Janka Bobika. 


W tym tygodniu

  • CSI5* Wellington 
    26-31.03.2024
           
  • CSI3* Arezzo ITA
    26-31.03.2024
           

Ranking PZJ (29.02.2024)

1. Tomasz Miśkiewicz 2973
2. Adam Grzegorzewski 2879
3. Jarosław Skrzyczyński 2571
4. Dawid Kubiak 2234
5. Przemysław Konopacki 1553
6. Marek Wacławik 1442
7. Michał Kaźmierczak 1429
8. Marek Lewicki 1277
9. Andrzej Opłatek 1260
10. Mściwoj Kiecoń 1237
  CAŁY RANKING  

Polacy w rankingu FEI (29.02.2024)

186 Adam Grzegorzewski 1070
195 Tomasz Miśkiewicz 1030
203 Jarosław Skrzyczyński  1000